Tytuł: I won't let you go.
Paring: TaoRis
Długość: One Shot
Rodzaj: Romans, Dramat
Rating: NC-17
Remember how you saved me now,
From all of my wrongs.
This is no time to be alone, alone,
I won’t let you go…
Jason Morrison – I Won’t Let You Go.
Paring: TaoRis
Długość: One Shot
Rodzaj: Romans, Dramat
Rating: NC-17
Długo można byłoby o nich opowiadać. Kochali się.
Prawdziwie. To była miłość aż po grób… Dosłownie.
Wszystkiemu winne były pieniądze. Jak zawsze. Gdy nie
wiadomo o co chodzi, zawsze chodzi o pieniądze. Tylko tym razem nikt nie
pomyślał, że może to przeciągnąć się tak daleko…
Wszystko zaczęło się tamtej nocy…
Właśnie wyszedł spod prysznica i wycierał swoje mokre ciało
czerwonym ręcznikiem, zawiązał go sobie na biodrach i wyszedł z łazienki
kierując swoje kroki do salonu. Zaczął szperać w szafie w poszukiwaniu czystej
koszulki, gdy wtedy dostał sms-a.
„ Przyjdź dziś do Venus. Będę tam, gdzie zawsze. - Kris”
Często dostawał tego typu wiadomości. Krótkie, ale treściwe.
Zawsze od niego. Uśmiechnął się na wspomnienie blond czupryny i brązowych oczy
swojego ukochanego. Szybko się ubrał i spojrzał na zegarek, który wskazywał
równo godzinę dwudziestą pierwszą trzydzieści. Tao uśmiechnął się blado i
ruszył w stronę korytarza. Zaczął się ubierać i szykować do wyjścia.
Kochał Krisa, mimo wszystko go kochał. Nie obchodziło go to,
że ich miłość była toksyczna i wyniszczała jego organizm od środka. Dosłownie,
wyniszczała. Ostatnią rzeczą jaką zabrał z sobą były pieniądze i telefon.
Spojrzał na swoje puste mieszkanie i wyszedł. Zamknął drzwi na klucz i człapiąc
w dół po schodach szedł w stronę metra. Wsiadł, wysiadł, znowu szedł. Jego
nastrój można było odczuć na kilometr. Jednak co miał zrobić? Odmówić mu? Nie
mógł mu tego zrobić, ale… Bolał go fakt, że on to robił. Cierpiał wewnątrz i
czuł się zagubiony tracąc powoli zdrowe
zmysły. Stanął w końcu przed drzwiami klubu i spojrzał na wiszący nad nimi
kolorowy, oświetlony szyld. Jedna z literek podświetlonych na różowo migała pod
wpływem psującego się zasilania. Wypuścił ciężko powietrze i pokazując kartkę
wszedł do środka. Przystanął marszcząc czoło i mrużąc oczy. Musiał poświęcić
swojemu organizmowi te kilka sekund, aby ten przyzwyczaił się do panującego w
środku hałasu. Otworzył szerzej oczy i rozejrzał się dookoła. Dostrzegł
siedzącego w kącie chłopaka, który był oparty o sofę z głową odchyloną do tyłu
i ramionami rozłożonymi na boki. Po jego prawej stronie siedziała jakaś tania
blondynka, która miała rękę pod jego bluzką i masowała jego brzuch. Jego uwagę
jednak przykuły jej usta, którymi była przyssana do szyi Yi Fana. Poczuł się
nieswojo i szurając nogami ruszył w tamtą stronę. Stanął przed nim ze
spuszczoną głową i zaczął grzebać nogą w parkiecie jak kura. W końcu widząc, że
partner nawet go nie zauważył kopnął go lekko w kostkę. Blondyn obruszył się i
już otwierał usta, aby zapodać do atakującego ciętą ripostą, gdy jego oczom
ukazał się stojący przed nim Tao ze spuszczoną głową. Widząc go na jego twarzy
wymalował się dobrze ukrywany wyraz zadowolenia i odprężenia, jakby ulżyło mu
na jego widok.
- O, jesteś już. – rzucił niby od niechcenia.
- Co Ty robisz? – mruknął lekko naburmuszony brunet. Kris
zerknął na pannę, która przyssała się do niego, odchrząknął i odepchnął ją
machając ręką, że ma spadać. Urażona dziewczyna odrzuciła włosy do tyłu,
podniosła głowę w górę i obrażona odeszła kręcąc tyłkiem w rytm muzyki. Tao
usiadł obok niego i patrzył gdzieś za niego. Yi Fan zmierzył go wzrokiem, a
jego oczy rozbłysły radośnie. Położył swoją lewą dłoń na udzie chłopaka, drugą
złapał go za plecy i przycisnął do siebie. Wpił się w jego usta łącząc się z
nim w namiętnym pocałunku. Tao nie potrafił protestować, nawet nie chciał.
Rozwarł wargi i pozwolił na to, aby blondyn wsunął do środka swój język. Każdy
kolejny pocałunek był bardziej zachłanny od poprzedniego. Oderwali się od siebie
szybko oddychając. Kris uśmiechnął się zadziornie i sięgnął po cienkiego
papierosa ze stolika. Zaciągnął się i wypuścił powoli szary dym z ust. Spojrzał
na wpatrującego się w niego bruneta i podał mu papierosa. Tao uniósł jedną brew
obserwując go ze zdziwieniem.
- Zaciągnij się. – rzucił Kris.
- Nie chcę. – odparł stanowczo Tao. – Wiesz, że tego nie
robię.
- Powiedziałem, coś. – warknął. Chłopak zmarszczył czoło
analizując sytuację i w końcu posłusznie wziął od niego papierosa. Blondyn
obserwował go uważnie, gdy ten niepewnie włożył skręta do ust i zaciągnął się
głęboko, co spowodowało, że od razu zaczął kaszleć. Kris uśmiechnął się
prowokacyjnie o podał chłopakowi szklankę z whisky. Tao nie patrząc co to, po
prostu się napił. Po trzecim łyku dotarło do niego, jakie to mocno i zrobiło mu
się gorąco. Yi Fan wstał i łapiąc go za rękę ruszył w stronę parkietu. Zakręcił
brunetem dwa razy dookoła jego osi, po czym zaczął z nim tańczyć. Ocierali się
o siebie, a blondyn korzystając z okazji co jakiś czas muskał szyję młodszego
zostawiając na niej delikatne pocałunki. Tao zakręciło się w głowie i zatoczył
się lekko. Kris złapał go i przyglądając mu się kiwnął do kogoś, po czym
wyprowadził Tao przed klub. Za nimi wyszło dwóch chłopaków, których brunet znał
tylko z widzenia, kręcili się zawsze niedaleko Krisa.
- Zabieram go do domu, chcecie, to zostańcie. – mruknął do
nich, po czym wyjmując coś z kieszeni podał im dyskretnie i wrócił do
młodszego. Pomógł mu wsiąść do auta i ruszył z piskiem opon. Tao czuł się
dziwnie. Był rozluźniony, nie czuł się skrępowany tak, jak zawsze w
towarzystwie swojego ukochanego. Kris zerkał co chwilę na spokojnie
uśmiechającego się chłopaka. Zaparkowali pod jego domem i weszli do środa. Tao
kręciło się wciąż w głowie, więc Yi Fan wziął go na barana i zaniósł do
sypialni. Posadził na łóżku i stanął przed nim pochylając się nad nim. Oparł ręce na jego kolanach i uśmiechnął się
czule. Takiego uśmiechu Tao nigdy nie widział na jego twarzy, więc zaczął mu
się bacznie przyglądać.
- Przepraszam Tao, inaczej byś nigdy mi na to nie pozwolił…
- szepnął Yi Fan i przesunął dłonią po jego prawym policzku. Młodszy poczuł jak
przechodzi go przyjemny dreszcz. Zanim się jednak obejrzał i zdążył mu na to
odpowiedzieć. Kris wpił się w jego usta obdarzając go jednym ze swoich
namiętnych pocałunków. Popchnął bruneta delikatnie na łóżko i zawisł nad nim.
Patrzyli sobie w oczy, po czym Kris uśmiechając się zaczął podciągać bluzkę Tao
do góry, a gdy odkrył już cały tors chłopaka jednym zwinnym ruchem ściągnął ją
z niego. Zitao nie protestował, nie miał na to siły ale… On doskonale wiedział,
co on robi. Jednak był niesamowicie ciekawy, jak daleko był w stanie posunąć
się jego ukochany, przed którym od tak dawna ukrywał swoje uczucia. Był
przekonany, że Kris tylko się nim bawi, że jest nie możliwym to, aby czuł do
niego to samo. Jednak czując na swoim nagim ciele jego delikatne pocałunki
ożywił się trochę i postanowił włączyć się w to wszystko. Położył ręce na
biodrach Krisa i szukając końca jego bluzki złapał ją i zaczął z niego ściągać.
Kris zaśmiał się z nieporadności chłopaka, któremu nie bardzo wychodziła ta
czynność. Oderwał się od torsu Tao i wyprostował, aby zdjąć z siebie bluzkę i odrzucić
gdzieś za siebie. Ponownie był nad brunetem opierając się na rękach położonych
przy głowie chłopaka. Patrzyli sobie prosto w oczy, które stawały się coraz
bardziej dzikie.
Yi Fan przywarł do ust młodszego i całując go zachłannie zjeżdżał
coraz niżej. Zatrzymał się na wysokości brzucha i bez dłużej chwili namysłu
zaczął rozpinać spodnie Tao, który podniósł się na łokciach i obserwował
poczynania blondyna.
Kris czuł, jak podniecenie rosło w nim z każdą kolejną
minutą, a jego członek twardniał. Rozpiął swój zamek błyskawiczny i zsunął
jeansy. Spojrzał na przyglądającego mu się Tao i rzucił się do jego ust. Ich rozgrzane
ciała ocierały się o siebie, a oni zatopieni w głębokich pocałunkach zapomnieli
o całym otaczającym ich świecie. Kris nie mógł już dłużej wytrzymać, więc rozsunął
nogi Tao i wszedł w niego. Młodszy jęknął z bólu, jednak nie przejmował się
tym, gdyż sprawiało mu to większą rozkosz. Yi Fan poruszał się najpierw powoli,
spokojnie, jednak kiedy poczuł, że mięśnie bruneta nieco się rozluźniły począł
robić to szybciej i głębiej. Sięgnął ust Tao i chciał go pocałować, jednak jego
ciężki oddech i jęki, które z siebie wydawał pod wpływem pchnięć , które wykonywał
poruszający się w nim Kris, uniemożliwiły mu to. Młodszy wbił paznokcie w jego
plecy i przeciągnął nimi wzdłuż ciała blondyna, który syknął z bólu. Yi Fan
jednak zignorował piekące go plecy i czując, że mięśnie chłopaka znów się
spięły postanowił wejść głębiej. Tao wydał z siebie głośny okrzyk i zagryzł
wargi. Objął Krisa za szyję i przyciągnął do siebie. Połączyli się w namiętnym
pocałunku, który zakończył się zalaniem wnętrza młodszego ciepłym nasieniem
blondyna.
Kris jeszcze przez chwilę pozostał we wnętrzu bruneta i
patrząc mu w oczy uśmiechnął się delikatnie i pocałował go w obojczyk. Opadł na
niego i położył się obok na wznak. Ich oddechy wracały powoli do normy, a ciała
lepiły się do siebie. Yi Fan wstał i spojrzał na wciąż nagiego Tao, który leżał
na jego łóżku i dochodził do siebie.
- Idę pod prysznic. – rzucił do niego i zniknął za drzwiami
łazienki.
Tao został sam, skazany na słuchanie lecącej wody i swojego
niemiarowego, głośnego oddechu. Już dawno otrzeźwiał. Podczas minionej godziny
wcale nie był na haju tak, jak myślał Kris. Był całkiem trzeźwy. Myślał
racjonalnie i zastanawiał się, dlaczego blondyn to robi. Podniósł się i zarzucił
na siebie swoje bokserki. W tym momencie woda przestała lecieć, a w drzwiach
pokoju pojawił się Kris, w ciemnoniebieskim szlafroku. Tao przyglądał mu się
uważnie i czekał na to, co zrobi. Po nim można było spodziewać się wszystkiego.
Wieczny diler, który cieszył się do siebie bez powodu po każdej „przypadkowo”
wziętej dawce. Nałogowy palacz, arogancki i rządny władzy chłopak, którego Tao
kochał ponad życie.
Tego się młody nie spodziewał. Kris podszedł do niego,
stanął przed nim, patrzył na niego jeszcze przez chwilę, po czym szybkim ruchem
złapał go za ramię, przyciągnął do siebie i czule przytulił. Tao stał
nieruchomo nie wiedząc, co ma zrobić. Kris nigdy tak się nie zachowywał, co w
niego dzisiaj wstąpiło?
- Możesz iść się wykąpać, jeśli chcesz. – uśmiechnął się i
puścił bruneta. Zabrał się za ścielenie łóżka i zaczął nucić coś pod nosem. Tao
już miał wyjść i udać się do łazienki, ale słysząc to, że jego ukochany nuci
wytrzeszczył oczy i zaczął go obserwować. Kris widząc to kątem oka zaśmiał się
pod nosem i nie przerywając wykonywanej przez siebie czynności spytał.
- Coś nie tak?
- Co? – wytrącony z myśli Tao oprzytomniał nieco – Nie, nie!
To… ja idę pod prysznic.
Kiedy z niego wychodził, Yi Fan bez pukania wszedł do łazienki
i oparł się o umywalkę. Tao starał się ignorować partnera i robić swoje, jednak
nie do końca było to możliwe. Kris złapał go za nadgarstek i przyciągnął do
siebie. Objął go w pasie i przycisnął go do siebie tak, że Tao czuł, jak się o
niego ociera.
- Chciałbym – szepnął mu do ucha – abyś ze mną pojechał.
- Gdzie? – spytał spokojnie brunet.
- Odebrać towar, a gdzie mogę jechać o tej godzinie? –
zaśmiał się blondyn. No tak, towar. Przez minione godziny Tao zapomniał o tym,
co tak bardzo sprawiało mu ból. Cierpiał widząc to, jak miłość jego życia
wyniszcza się czymś takim. Jednakże co mógł zrobić? Nie mógł mu tego zabronić,
nie miał prawa. Ale też nie chciał, bo bał się, że go straci. – To jak będzie?
Jedziesz? – Tao przytaknął i włożył na siebie swoją bieliznę.
W przeciągu piętnastu minut obaj byli gotowi i zeszli na
dół, aby już chwilę później jechać z zawrotną prędkością autostradą. Całą drogę
nic nie mówili, wsłuchiwali się tylko w grające radio, w którym leciała znana
im dobrze piosenka, Jason Morrison "Won’t let you go". Obaj bardzo ją lubili,
nie wiedzieć czemu, tak po prostu bez powodu. A gdy zaczął się refren obaj
zaczęli śpiewać ją pod nosem. Właśnie skręcili w boczną drogę, która miała zaprowadzić
ich do celu jednak…
- Kurna! Co jest?! – wrzasnął Kris ostro hamując na widok
stojącego na środku leśnej drogi samochodu. – Nie mają go już gdzie postawić?! –
warczał. – Czekaj. – rzucił do Tao i wysiadł i ruszył w stronę tamtego
samochodu. Wysiadł z niego wysoki, umięśniony facet. Kris na jego widok zrobił
dwa kroki do tyłu i chciał się wycofać, ale kiedy się odwrócił zobaczył idących
w jego stronę dwóch innych. Jeden z nich trzymał w ręku metalowy pręt.
- Co jest… - mruknął pod nosem i zaczął chaotycznie zerkać
to na jednego, to na drugiego. Tao widząc taki obrót akcji zamarł. Siedział w
samochodzie i nie mógł się ruszyć. Nie słyszał, o czym rozmawiają, co zaczynało
go denerwować…
- Myślałeś, że tak po prostu ujdzie ci to płazem? – spytał jeden
z nich z szyderczym uśmiechem. Podszedł do jednego z dwóch pozostałych i
poklepał go po ramieniu. Podszedł do Krisa, położył mu lewą rękę na ramieniu i
uśmiechnął się. Wtedy Yi Fan poczuł przeszywający go ból i zgiął się w pół pod
wpływem ciosu zadanego w brzuch z pięści. Wtedy drugi, zamachnął się i uderzył
go w plecy metalowym prętem, co powaliło go na ziemię.
Tao wrzasnął i pospiesznie wysiadł z samochodu.
- Zostawcie go! – wrzasnął i stanął przed nimi. Tamtych
trzech spojrzało po sobie. Nie spodziewali się, że blondyn nie jest sam. – Nie róbcie
mu krzywdy… - szepnął brunet i na widok groźnych mięśniaków zrobił się nieco
potulniejszy.
- Widzisz młody – zwrócił się do niego jeden z łysych. – Tak
się składa, że tak czy siak, musimy go sprzątnąć. – zaśmiali się, jakby
opowiedzieli jeden z najzabawniejszych dowcipów. Jednak Tao nie rozumiał, co
jest w tym tak śmiesznego. Patrzyła na Krisa, który próbował podnieść się z
ziemi, a na jego twarzy malował się grymas bólu. Brunet czuł, jak jego serce
przeszywa ból, ból bezsilności. Co ma zrobić? Nie może pozwolić, by go zabili.
Yi Fan musiał żyć.
- Jest nam to winny, więc spadaj i nie zawracaj nam głowy. –
warknął drugi, stojący najbliżej Krisa, uśmiechnął się i kopnął podnoszącego
się blondyna w brzuch. Kris jęknął i upadł z powrotem na ziemię.
- Błagam! Zostawcie go! – krzyknął Tao, ale widząc, że nic
to nie daje, a jeden z nich ponownie mierzy do niego z metalowego pręta rzucił
się biegiem i zasłonił Krisa własnym ciałem. - Nie róbcie mu krzywdy… - jęknął
niemalże przez łzy.
- Spadaj gówniarzu! – jeden z nich, ten najwyższy złapał Tao
za włosy i odrzucił na bok.
- Zostawcie go… - wydukał Kris, który ponownie próbował
wstać. Mężczyzna trzymający metalowy przedmiot zaczął przyglądać się
spoglądającej na siebie dwójce i nagle zaczął się śmiać.
- Nie mów mi, że wy… - wycedził przez śmiech.
- Co ci do tego? – rzucił opryskliwie Yi Fan i wypluł trochę
krwi.
- No to jeszcze lepiej. Twój kochaś popatrzy sobie, jak
giniesz. – w tym momencie wyjął pistolet spod kurtki i wymierzył do Krisa.
- Nie! – krzyknął Tao, a jego głos zadzwonił im aż w uszach.
– Mnie zabijcie! Mnie! – krzyczał, a po jego policzkach spływały łzy. – Mnie,
nie jego… – zasłonił sobie oczy i skulił się. Wszyscy trzej wymienili między
sobą znaczące spojrzenia.
- W sumie… Co to za różnica? – rzucił jeden z nich. – Zabierzemy
mu coś cenniejszego.
- Nie! Nie słuchajcie go! – Kris za wszelką cenę próbował
wstać, jednak ból ograniczał jego ruchy. – Tao… - jęknął ze łzami w oczach.
- Kris, tak jest dobrze. – Tao uśmiechnął się spokojnie. –
Nie martw się, ja się już nie boję. Ty też nie powinieneś…
- Co Ty wygadujesz?! – krzyknął blondyn i zmusił się do
przesunięcia się bliżej młodszego.
- Zginę za Ciebie. To w porządku, w końcu coś dla Ciebie
zrobię. – Tao mówiąc to, wyglądał tak spokojnie, naprawdę się nie bał. Uśmiechał
się delikatnie do lustrującego go wzrokiem Krisa. – Kocham Cię… - szepnął. Oczy
Krisa przysłoniły łzy, a w tym czasie po całym lesie rozległ się strzał. Yi Fan
otworzył szeroko oczy, które po chwili ponownie zalały się łzami, które teraz
spływały po jego policzkach.
- Zapamiętaj sobie tą noc, Yi Fan. Drugi raz nie będziesz
miał tyle szczęścia. – jeden z nich zaśmiał się, wsiedli do samochodu i
odjechali w przeciwnym kierunku. Kris doczołgał się do leżącego na trawie Tao.
Odwrócił go przodem do siebie i zamknął oczy zalewając się łzami.
- O jakim szczęściu ty mówiłeś… sukinsyny! – wrzasnął – Tao…
- łkał przytulając do siebie wiotkie ciało chłopaka. – Coś Ty narobił…
Remember how you saved me now,
From all of my wrongs.
This is no time to be alone, alone,
I won’t let you go…
Jason Morrison – I Won’t Let You Go.
popłakałam się! TT ^ TT nie. . . ten koniec był bardzo wzruszający, bo. . . bo Tao oddał za niego życie a Kris mimo tego, że był taki chamski to go kochał i wgl. . . ;ccccc why ty mi to teraz zrobiłaś?! Q ___ Q
OdpowiedzUsuńPoczątek normalnie aaawwww... *3* Cichutki Tao + Kris z panienkami na boku, handel i wgl. Coś fajnego. Podobało mi się.
OdpowiedzUsuńAle kurde mać. Zabij mi jeszcze kogoś kiedyś to ja normalnie jak znajdę chusteczki, to ja się do Ciebie wybiorę... I nie będzie już tak wesoło. </3
Wchodzę na bloga, widzę nagłówek i ostrzeżenie i już się waham, ale ciekawość i tak bierze górę :P
OdpowiedzUsuńWidzę, że tu Kris jeszcze w swojej dawne fryzurze. Jak mi za tymi włosami tęskno *q*
Tao poczuł się nieswojo jak go zobaczył z tą laską, ja nie powiem jak ja się poczułam!
Kopnął go w kostkę? Jest coś takiego jak mówienie, chociaż w sumie w takiej sytuacji mogło to być trochę 'awkward".
Matko, nie widzę Krisa takiego. Może i czasem sprawia wrażenie lekko zarozumiałego i po troszce ma wygląd cwaniaczka, ale takie zachowanie mnie dobija. Uwielbiam Tao i wiem, że Kris by nim tak nie pomiatał. Jestem na tym jak wyszli z klubu i coś czuję, że nie będę czytać dalej, bo skoro on zabiera go do domu to teraz zacznie się akcja :P Chyba zostanę przy twoich innych opowiadaniach :P
No to druga część: Czyli co, Kris bawi się w narkotyki i teraz jeszcze go pobiją. Moje nerwy są już na skraju!
OdpowiedzUsuńPluje krwią, zaraz padnę ;____;
Jakie zakończenie, dlaczego tak! Nie!
No może i gangster ze mnie żaden, ale takich filmów się trochę oglądało i na moje najpierw zabili by Tao, a potem Krisa. Tak myślę.
No cóż, gdyby to nie było yaoi i gdzieś tam po drodze nie mignęłaby mi ta nagość, nasienie chłopaka i nie wiadomo co jeszcze to myślę że byłabym na tak :p
Ryczę jak opętana, boże..... dlaczego? ;___;
OdpowiedzUsuńTo takie piękne.... ta ich miłość, boże....nie wiem co pisać, naprawdę.
Nooojz czy Ty musisz pisac takie opowiadania, przez które siedzę i płaczę ;_; Na początku śmiałam się, bo w Mojej głwoe była scenu seksu .... XD A na końcu , jezuuuuu ryczę jak nienormalna ;___; Oddać życie, za drugą osobę... ta ich miłość ;_;
OdpowiedzUsuńZapowiadało się dobrze i wszystko poszło przy seksie iż nie mógł wejść w niego bez przygotowania krótko mówiąc PALUSZKI W TYŁECZKU i przydałby się lubrykant ;) ale masz dobre pomysły. Ćwicz ćwicz kochana
OdpowiedzUsuńNieeeeeeeeeeeeeee ; <
OdpowiedzUsuńCo to miało być? ;-; Już tak ładnie, sexy i te sprawy widać uczucie i to że Kris nie jest Tao obojętny i odwrotnie i oczywiście prochy musiały wszystko zniszczyć -.- Po co to Krisowi, przecież miał Taoziego do cholery jasnej :c Zresztą on nie lepszy, wielkie ambicje oddawania życia, byle by Kris żył i był szczęśliwy :C Ta, jest zwłaszcza po tym jak Huang wyznał mu miłość, a potem został zastrzelony. Nie wątpię w jego szczęście, wcale. Na pewno nie czuł się rozdarty po czymś takim :<
OdpowiedzUsuńSmutne to było, ale i tak dzięki!
Wiesz co... popłakałam się na koniec~~ Tak smutno... ;-;
OdpowiedzUsuńNie mogłam opanować łez ;<
To jeden z moich ulubionych oneshotów, jakie kiedykolwiek czytałam. Nie dość, że jest o Taorisie, mój ulubiony pairing, to jeszcze tak pięknie napisany. Wykreowałaś genialne postacie. Zimnego dupka Krisa oraz zakochanego do granic możliwości Tao, który jest w stanie zrobić wszystko dla ukochanego. Niestety ich historia zakończyła się tragicznie. Szkoda mi Zitao. Jego postawa była godna pochwały. Nie każdy oddałby życia dla osoby, która pomimo tego, że kocha to nie umie tego okazać w subtelny sposób. Kris traktował Tao, jak zabawkę. Pewnie jego śmierć uświadomi mu, ile i jakie błędy w życiu popełnił.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D