środa, 12 czerwca 2013

What the hell with us.


Na początek chciałam podziękować Wam wszystkim za wspaniałe, liczne komentarze! ^^ Mile mnie zaskoczyliście. < 3 Cieszę się, że poprzedni rozdział tak bardzo Wam się podobał i że tak wiele osób go przeczytało i pozostawiło komentarze. Dzięki licznym komentarzom, które podbudowują moją chęć pisania mogłam stworzyć kolejny rozdział. Mam nadzieję, że ten również Wam się tak spodoba i także pozostawicie po sobie tak wiele. <3 Dziękuję Wam raz jeszcze, aż się w serduszku ciepło robi, że jest takie zainteresowanie moim drobnym What The Hell. ^^ no cóż... To zapraszam do czytania! ^^ <3
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Tytuł: What the hell with us.
Paring: ChanBaek
Długość: Chaptered
Rodzaj: Dramat, Romans,Psychologiczny, Kryminał
Rating: G, NC-17




Rozdział 4.


Było wcześnie. Nie miałem w zwyczaju budzić się o tej godzinie. Piąta rano. Tym razem nie mogłem spać. Otworzyłem oczy i przez chwile wpatrywałem się w sufit. Uśmiechnąłem się sam do siebie wspominając wczorajsze wspólne sprzątanie z Chanyeolem. Pierwszy raz okazał jakieś swoje… Zaangażowanie? Pomoc? Eh… Tak rzadko robimy coś razem… A o wychodzeniu gdzieś we dwójkę, to już w ogóle nie wspomnę…
Rudzielec zaczął się wiercić i położył na wznak. Przekręciłem się na prawy bok tak, by móc na niego patrzeć. Oparłem policzek o swoją rękę i przyglądałem mu się uważnie. Spał spokojnie, miarowo oddychając. Dobrze, że chociaż w snach jest spokojny. Mam nadzieję, że tam jego życie wygląda o wiele lepiej, jest prostsze.. Lżejsze… Przeczesałem włosy palcami i ostrożnie wstałem, by zrobić mu śniadanie i samemu wypić kawę.
Robiąc kanapki przemknęło mi przez myśl, by ponownie poszukać pracy. Musimy z czegoś żyć. Jak na razie Chanyeol ma skądś pieniądze, ale skąd, to nie wiem i w sumie nie wiem czy chcę o tym być poinformowany… Zaparzyłem kawę, postawiłem wszystko na tacce i ruszyłem w stronę sypialni. Na drodze stanął mi Channie. Zmierzył mnie wzrokiem i blado się uśmiechnął.
- Gdzie z tym idziesz? – spytał zadziornie. Zmieszałem się nieco i nagle oprzytomniałem, że pomysł z podaniem mu śniadania do łóżka byłby żałosny.
- Do salonu. – odpowiedziałem pospiesznie i skręciłem do wspomnianego pomieszczenia. Chanyeol podążył za mną i usiadł na dywanie, jak to miał w zwyczaju. Uśmiechnąłem się na widok jego sposoby jadania śniadań. Zawsze tak jadł, nie lubił siedzieć normalnie przy stole podczas jedzenia kanapek.
- Smacznego. – rzucił i zabrał się do jedzenia. Jest w dobrym humorze… Więc dlaczego by nie…
- Chciałbym znaleźć pracę. – burknąłem pod nosem, na co rudzielec zaczął się krztusić.
- Słucham? – uniósł brwi ku górze i spojrzał na mnie zaskoczony.
- No… pracę… chcę iść do pracy… - zacząłem i wbiłem wzrok w moje delikatne dłonie, o które ostatnio przestałem tak dbać, gdyż było mi szkoda pieniędzy na kremy i tego typu bzdury.
- Myślałem, że mamy to za sobą. – mruknął. – Nie będziesz szedł do żadnej pracy. – uciął.
- Ale Chanyeol! – jęknąłem. – Znowu to samo… Wiesz dobrze, że potrzebujemy pieniędzy, a tajemniczy sposób, w jaki je zdobywasz przestał mi się podobać.
- Nie ma mowy. – parsknął. – Nie będziesz chodzić do pracy. – wstał z miejsca i ruszył w stronę korytarza.
- Zaczekaj! – również wstałem, pobiegłem za nim i zatrzymałem go łapiąc jego nadgarstek. Zacisnął dłonie w pięści… Widząc to postanowiłem go puścić, na co on powoli obejrzał się na mnie. – Pozwól mi, proszę Cię… Wiesz, że potrzebujemy pieniędzy… - szepnąłem. Rudzielec zamknął oczy i wziął głęboki oddech.
- Zastanowię się. – mruknął i poszedł do łazienki. Zastanowię się? Od kiedy on używa tego zwrotu? Dziwnie się czuję słysząc tego typu rzeczy z jego ust… W każdym bądź razie mam nadzieję, że jakoś go do tego namówię.
Wróciłem do kuchni, pozmywałem, wytarłem naczynia i wszystko pochowałem. Starłem stół i zebrałem okruszki. Otworzyłem okno, żeby się tu trochę przewietrzyło, bo zrobiło się strasznie duszno w mieszkaniu. Na dworze w końcu pojawiały się pierwsze oznaki prawdziwego lata… Szum wody dochodzący z łazienki ucichł, a chwilę później usłyszałem za sobą kroki. Chanyeol wszedł do kuchni w samych krótkich spodenkach i ręczniku przewieszonym przez szyję tak, by mógł chłonąć wciąż cieknącą wodę z jego włosów. Podszedł do lodówki i wyjął z niej schłodzone piwo. Wziął porządnego łyka, oparł się o kredens i spojrzał na mnie. Zmierzył mnie wzrokiem i wziął głęboki oddech.
- Niech Ci będzie. – mruknął w końcu. Zamrugałem kilka razy nie dowierzając temu, co słyszę. – Ale jest jeden warunek. – No tak… Niczego nie zrobi od tak, po prostu… Ech…
- Jaki? – spytałem w nadziei, że to nie będzie nic przewyższającego moje obawy.
- Sam Ci wybiorę pracę. – rzucił jakby od niechcenia i wyszedł kierując się do sypialni. Jeszcze przez moment wpatrywałem się nerwowo mrugając w miejsce, gdzie stał chwilę temu. Sam mi wybierze pracę… Poważnie? On mówił poważnie? Ale… stop. Nie pora na dyskusję. Zgodził się, to najważniejsze. Reszta jest po prostu nieistotna.
Przebrałem się i zrobiłem listę zakupów. Chanyeol wyszedł na moment, mówił, że wróci za godzinę, więc ja zdążę skoczyć do sklepu po zakupy. Wziąłem pieniądze krzywiąc się na widok zmniejszającej się ilości banknotów. Musimy to zmienić, nie mogę ciągle martwić się o to, że jutro może zabraknąć nam na jedzenie, czy opłacenie rachunków za prąd, gaz czy wodę…
Wyszedłem i skierowałem kroki do sieciówki. Nie chciało mi się jechać do centrum, bo po co? Po kilka produktów? Nie warto. Poszedłem więc do dzielnicowego marketu. Nie był znowu aż tak daleko, więc nie mogło mi się nic stać po przejściu kilkunastu kroków.
Zakupy załatwiłem w kwadrans i spokojnym krokiem wracałem do domu nucąc pod nosem piosenkę, którą usłyszałem w sklepie. Męcząca była, bo nie wiedziałem co to, a jej melodyjka kręciła się po mojej głowie. Nagle wyrósł przede mną ten palant…
- No proszę. – zaczął i stanął przede mną zagradzając mi drogę. – Nasza gosposia była na zakupach? – spytał lekko rozbawiony. Miałem ochotę przywalić mu z tej siatki z zakupami. Jednak udałem, że go nie widzę i bez słowa ominąłem. Drake jednak nie dawał za wygraną. Podłożył mi nogę, przez co o mały włos nie zaliczyłem upadku. Nie wiedziałem jakim cudem udało mi się utrzymać równowagę.
- Ostrzegam cię gówniarzu… - warknął i podszedł do mnie szarpiąc za ramiona. – Albo oddacie mi kasę, albo któryś z was tego pożałuje. – Wyszarpnąłem mu swoją bluzę z ręki, odwróciłem się na pięcie i poszedłem w stronę kamienicy.
Gdy tylko zamknąłem za sobą drzwi, oparłem się o nie, zamknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech.
- Baekie? – usłyszałem z salonu. – To Ty? Gdzie byłeś?
- Zrobiłem zakupy, nic wielkiego! – rzuciłem i poszedłem do kuchni rozpakować siatkę. Chanyeol znalazł się przy mnie w mgnieniu oka i zaczął wszystko chować do lodówki. Zawiesiłem się na moment i zacząłem mu się bacznie przyglądać. Miałem ochotę spytać mu się, czy dobrze się czuje, ale wziąłby to za bardzo do siebie i znowu niepotrzebnie byśmy się pokłócili.
- No co? – mruknął.
- Nic, nic. Dziękuję. - Uśmiechnąłem się blado, na co on obdarzył mnie jednym ze swoich zadziornych uśmiechów i dał pstryczka w czoło. – Ej! – zaśmiałem się i rozmasowałem czoło.
- Kupiłem kolację na mieście, jest w lodówce. Nie wiedziałem o której przyjdziesz, więc już jadłem… - rzucił i usiadł na krześle pod ścianą.
- Na mieście? Przecież mogłem zrobić… - burknąłem i zajrzałem do lodówki. Zobaczyłem sajgonki, frytki i sok. – Dziękuję. – uśmiechnąłem się i wyjąłem to, aby wszystko podgrzać.
- Smacznego. Idę spać, jestem padnięty. – rzucił i wstał. Pocałował mnie przelotnie i ruszył w stronę sypialni. – Ach właśnie! Jutro jadę rano do warsztatu i na skład… Może zgarnę za to jakieś siano. Wrócę pewnie pod wieczór, więc nie czekaj.
- Ok – odparłem z pełną buzią. Zaśmiał się. – Dobranoc!
- Przyjdziesz w miarę szybko? – zamruczał stając w drzwiach.
- Postaram się, chciałem wziąć prysznic… - dodałem ciszej.
- Ach.. No to dobranoc, Baekie! – zaśmiał się i zniknął za drzwiami.
Zjadłem z apetytem i wszystko pozmywałem. Kurczę, no i na co było mu tracić kasę na kolację? Sam też mógłbym coś ugotować… Byłoby oszczędniej. Chyba…
Byłem naprawdę zmęczony. Wziąłem szybko prysznic i szurając nogami zawlokłem się do sypialni. Chanyeol spał już w najlepsze, ja też nie próżnowałem. Gdy tylko moja głowa poczuła pod sobą miękką poduszkę, odpłynąłem w krainę snów szybciej niż bym przypuszczał.

*

Z samego rana zabrałem się za porządki. Miałem idealny nastrój na wysprzątanie całego mieszkania, więc zaraz po śniadaniu zabrałem się za czyszczenie kuchni, łazienki i na koniec zostawiłem sobie pokoje. Kiedy dotarłem do salonu, postanowiłem, że zrobię przerwę. Ugotowałem sobie ramen, zjadłem z apetytem i wróciłem do porządków. Odkurzyłem korytarz i salon, wytarłem kurze, umyłem okna. Oczywiście te, które mogłem umyć. Ogólnie dzień był spokojny. Poszedłem na spacer i przejechałem się do centrum. Wolałem nie kręcić się Drake’owi przed nosem. Pospacerowałem po centrum, po parku, po czym zahaczyłem o firmę Tao. Niestety go nie było, przemiła kobieta, sekretarka jak mniemam, poinformowała mnie, że wziął on tydzień urlopu. Więc podziękowałem i wróciłem do domu.
Zjadłem lunch i rozsiadłem się przed telewizorem. Poskakałem trochę po kanałach i zatrzymałem się na jakimś dennym programie rozrywkowym, czekając na mój serial, którego dawno nie oglądałem. Siedziałem tak może jeszcze z piętnaście… dwadzieścia minut? Usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Uśmiechnąłem się sam do siebie i czekałem na Channiego. Po mieszkaniu rozległ się trzask drzwi, przez co zaskoczony podskoczyłem w miejscu. Spojrzałem szybko w stronę drzwi, przez które właśnie do salonu wpadł Chanyeol. Był zły. Wściekły. Podszedł do stołu, oparł się o niego na wyprostowanych rękach i przyglądał mi się przez moment. Trzasnął pięścią w stół, na co znowu podskoczyłem.
- Możesz mi do jasnej cholery powiedzieć, dlaczego mi nie powiedziałeś, że Drake z Tobą rozmawiał?! – wrzasnął i zaczął miotać się po pokoju. – Spotkaliśmy się pod kamienicą przed chwilą, a on mi mówi z szyderczym uśmiechem, że miło mu się z Tobą rozmawiało i że ma na dzieję, że wszystko dokładnie zrozumiałeś! – ciskał we mnie słowami, a ja zdążyłem się tylko zapowietrzyć. – Dlaczego nie mówisz mi tak istotnych rzeczy?!
- To nie tak! – krzyknąłem. – Nie wiem… Tak jakoś wyszło… - dodałem już ciszej i spuściłem wzrok.
- Jakoś tak wyszło?! – warknął. – Zrobił Ci coś?! Przestań wiecznie pokazywać mu się na oczy! Co Ty się tak uparłeś, żeby ciągle gdzieś łazić!? Siedź na dupie w domu i wychodź tylko jak to konieczne! Po co ciągle go drażnisz?!
- Chanyeol, no! Przestań krzyczeć! – próbowałem go przekrzyczeć, jednak on nie bardzo zwracał na to, co mówię uwagi i dalej prowadził swój monolog.
- Co mam Cię związać, czy zamknąć w domu, żebyś przestał wreszcie wyłazić?! Dlaczego jesteś taki uparty i musisz postawić na swoim?!
- Ale ja czasem też muszę wyjść na dwór! Choćby na spacer! – Wstałem na równe nogi i wyszedłem zza stołu. Chanyeol stał niedaleko i cały drżał.
- Nic nie musisz! – ryknął. Na moment zamilkł, po czym na jednym oddechu dodał pospiesznie. – Od dziś siedzisz na dupie i się stąd nie ruszasz! Chyba, że Ci na to pozwolę, albo pójdę z Tobą!
- Co proszę?! – no teraz to chyba sobie ze mnie żartuje… - Nie będę siedział w domu jak niewolnik! Nie masz prawa mnie uziemić! – zrobiłem krok w przód i oburzony wpatrywałem się w niego z żalem. Co on sobie wyobraża? Że będzie mnie więził? Może zrobi jeszcze tak jak mówił? Na sznurku mnie będzie trzymać?
- Zamknij się. – warknął. – Od dziś siedzisz w domu.
- Nie będziesz mi mówił, czy mam siedzieć w domu, czy nie! Nie zabronisz mi wychodzenia z domu!
- Dość! – krzyknął i energicznie wyciągnął rękę w moją stronę celując pięścią prosto w mój lewy policzek. Poczułem jak moje kości przeszył silny ból. Zapomniałem już jakie to uczucie, gdy ukochana osoba sprawia ci fizyczny ból. Złapałem się za policzek, poczułem jak do oczu napłynęły mi łzy. Nie płakałem z bólu, płakałem z żalu. Do niego, że znowu to zrobił. Do siebie, że znowu byłem naiwny. Wybiegłem z kamienicy i zacząłem biec przed siebie. Dopiero po przebiegnięciu kilkunastu kroków dotarło do mnie, że pada deszcz. Padało coraz mocniej.
- Boże, błagam… Daj mi siłę na to, by to znieść… - szepnąłem i spojrzałem w czarne niebo. Nie miałem siły już hamować łez. Nigdy nie płakałem, nie byłem typem beksy… Jednak sytuacja, w jakiej człowiek się znajduje, może po prostu spowodować, że czasami nawet najtwardsza osoba pęknie…
- Baekhyun-ah! – usłyszałem nagle gdzieś za sobą. Pięknie, nawet słyszę jak woła moje imię. Jestem na tyle naiwny, aby wierzyć w to, że za mną biegnie? – Baekhyun-ah! Baek zaczekaj! – sparaliżowało mnie. Zatrzymałem się gwałtownie i odwróciłem. On naprawdę za mną biegł. Wpatrywałem się w jego biegnącą sylwetkę, która była przemoczona do suchej nitki, z resztą ja też byłem. Dopiero teraz to poczułem… Dogonił mnie i zdyszany stanął przede mną łapiąc uciekający oddech.
- Baekhyun… - wydyszał. – Przepraszam…
- Jestem żałosny… - jęknąłem i poczułem, jak puszczają mi nerwy.
- Co? – spytał zdezorientowany prostując się. – O czym Ty mówisz?
- Jestem żałosny. – Powtórzyłem, a on chyba nadal nie rozumiał o czym mówię. – Każdy normalny człowiek byłby już daleko stąd! Miałby to wszystko w głębokim poważaniu i błagałby los, aby nigdy nie skrzyżował jego dróg ponownie z Twoimi! – przestałem już kontrolować własne słowa. – A ja co? Jestem żałosny, bo to mnie zabija! Niszczy od środka, a ja nadal Cię kocham! – łzy spływające po moich policzkach mieszały się z lipcowym deszczem. – Kocham Cię i nie potrafię Cię zostawić, choć dawno powinienem był to zrobić… - wyciszyłem głos. Stałem przed nim całkiem przemoczony, ręce zwisały mi bezwładnie wzdłuż ciała, serce biło jak szalone i bolało… A on? On wpatrywał się we mnie i moknął na deszczu razem ze mną, milcząc. Patrzył tak na mnie jeszcze przez chwilę, po czym w ułamku sekundy podszedł do mnie, ujął moją twarz w dłonie, złożył na ustach czuły pocałunek i mocno do siebie przytulił. Poczułem się tak, jakby z moich ramion spadło coś ciężkiego. Coś, czego do tej pory nie mogłem się pozbyć, a przygniatało mnie przez ten cały czas uniemożliwiając spokojne, normalne funkcjonowanie.
- Przepraszam… - szepnął mi do ucha. – Naprawdę Cię przepraszam, Baekhyun-ah… - jego głos drżał. Z zimna, czy z emocji? – Kocham Cię… Przepraszam…
Odsunął się ode mnie lekko i ponownie ujął moją twarz w dłonie. Pogładził delikatnie mój obolały od jego uderzenia policzek, przez co skrzywiłem się lekko. Zmarszczył brwi i zawiesił wzrok na miejscu, które właśnie przypominało bólem o swoim istnieniu.
- Mocno Cię boli? – spytał niepewnie.
- Bywało gorzej… - szepnąłem blado się uśmiechając.
- Eh… - uciekł wzrokiem gdzieś w bok. – Naprawdę tego nienawidzę.. – mruknął pod nosem coś jeszcze, ale nie dosłyszałem. Chciałem załagodzić atmosferę… No i… było mi naprawdę zimno…
– Wróćmy do domu… - szepnąłem i wtuliłem się w niego. – Zimno… - przytaknął i otoczył mnie ramieniem kierując nasze kroki w stronę kamienicy.

*

Zaparzył mi herbaty i okrył mnie kocem zaraz po tym, jak przebrałem się w czyste ciuchy. Przykucnął przy mnie i położył mi dłoń na kolanie. Wpatrywał się tępo w moje dłonie, którymi teraz obejmowałem gorący kubek z herbatą. Wziąłem ostrożnie łyka, żeby się nie poparzyć, spojrzałem na niego i przesunąłem się na kanapie. Usiadł obok mnie po turecku bawiąc się rogiem koca.
- Baekhyun ja…
- Ostatni raz. – przerwałem mu. Spojrzał na mnie zdziwiony. – Ostatni raz, Chanyeol. Drugiego nie będzie. Ostatnia szansa. – popiłem herbaty i odstawiłem kubek na stolik. Rudzielec wciąż wpatrywał się we mnie w lekkim osłupieniu.
- Nie dostaniesz już drugiej szansy. Nie wybaczę Ci następnym razem. – spuścił wzrok.
- Wiem… - mruknął.
- Chanyeol, ja nie jestem robotem. Mnie to boli. – jęknąłem. Nie to, żebym się skarżył, ale musi to przyswoić do wiadomości. – I nie mówię tylko o bólu fizycznym. Czuję się paskudnie, serce mi pęka. Kocham Cię, a Ty zadajesz mi ból. – rudzielec zapowietrzył się jakby chciał coś powiedzieć, ale spuścił tylko głowę i wypuścił ciężko powietrze z płuc.
- Wiem… jestem na siebie wściekły, że nie potrafię nad sobą zapanować… -spojrzał mi w oczy i złapał moją dłoń. – Baekhyun-ah! – jęknął. – Nie chcę tak już! Mam dość tego wszystkiego… Nie chcę być powodem Twoich siniaków… - dodał już ciszej i opadł bezwładnie na oparcie kanapy.
- Poradzimy sobie… - szepnąłem. – Poradzimy… - przytuliłem się do niego i zamknąłem oczy. Siedzieliśmy tak przez chwilę w milczeniu, gładził moje włosy dłonią, a drugą splótł nasze palce.
- Obejrzymy jakiś film? – spytałem w końcu. Mimo tych wszystkich problemów, chciałem mieć normalny związek… O ile w tak toksycznej sytuacji to było w ogóle możliwe…
- Jasne! – rzucił spokojnie. – Co włączyć? – spytał wstając i podchodząc do półki z płytami, które kiedyś przegrywaliśmy od Tao. Widzieliśmy je wszystkie, ale… to było wieki temu… Nagle Chanyeol zmarszczył brwi wpatrując się natarczywie w coś leżącego pod stołem. Podszedł w tamtą miejsce i przykucnął. Wyjął spod niego marker, wstał i odwrócił się do mnie tyłem.
- Co robisz? – spytałem, a gdy nie uzyskałem odpowiedzi wygramoliłem się spod koca i podszedłem do niego próbując zajrzeć mu przez ramię, co graniczyło z cudem. Po chwili Chanyeol sam się do mnie odwrócił z szerokim uśmiechem na twarzy. – Co? – spytałem ponownie. Pokazał mi swoją lewą dłoń nad wyraz z siebie zadowolony. – Nie tak blisko, bo nic nie widzę! – zaśmiałem się, wziąłem jego rękę i oddaliłem na odpowiednią odległość.
- „ Nie spieprz tego” – przeczytałem napis na jego dłoni. Zamrugałem kilkukrotnie i spojrzałem mu w oczy. Uśmiechnął się i przytulił mnie ostrożnie do siebie.
- Nie spieprzę, obiecuję…

*

Włączyliśmy jakąś komedię, chcieliśmy rozładować atmosferę. Dlatego uznaliśmy, że komedia to idealny pomysł. Chanyeol rozsiadł się na kanapie, a ja usiadłem obok niego i położyłem mu głowę na kolanach. Okrył mnie kocem i objął mnie w pasie. Leżeliśmy tak i oglądaliśmy puszczony przez niego film. Trząsłem się co jakiś czas pod wpływem śmiejącego się w głos rudzielca, co w sumie sprawiało mi przyjemność. Lubiłem dźwięk jego roześmianego głosu, a tak rzadko go słyszałem… W połowie filmu oczy zaczęły mi się przymykać… Powieki były takie ciężkie i tak szczypały mnie oczy…
Odpływałem właśnie w krainę snów, gdy poczułem na moich włosach niewielki ciężar, rękę Channiego. Gładził mnie po włosach i coś mówił… Spróbowałem skupić się na tym, aby ułożyć tą plątaninę literek w jedność i coś zrozumieć…
- Baekhyun… Kochanie… - szeptał gładząc moje włosy. – Tak bardzo nienawidzę się za to, co Ci zrobiłem… Tak bardzo tego nie chcę… Nienawidzę się za to, że sprawiam Ci ból… Przepraszam…
Co on wygaduje? Nie może się nienawidzić… To jedno z najgorszych uczuć! Nie powinien tak mówić… Nie może… Ale… nie mam siły mu odpowiedzieć… Jestem zbyt zmęczony…

- Kocham cię… - dodał i pocałował mnie w czubek głowy. Uśmiechnąłem się nie otwierając oczu. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem…

18 komentarzy:

  1. PIERWSZA! Przeczytałam *________________* Nie wiem czemu tyle się dzisiaj przy tym odcinku naśmiałam ._. Po prostu wizja Baekhyuna z siatkami mnie chyba przerosła u-u. Eech..</3. UDERZYŁ GO :o Znowu -__-. Co za typ! Matko... ale on go tak kocha T^T. Nie mogę tego przeżyć, że on znów mu wybacza, a on znów go torturuje i szantażuje. Drake to świnia =.=. Najchętniej bym go kopnęła w ten jego tłusty tyłek... Ludzie ;_;. Akcja się tak rozwija... Jestem ciekawa gdzie Bekon pójdzie pracować, bo mam dziwne przeczucia, że nie będzie zbyt kolorowo... "Nie spieprz tego"...;) Mam nadzieję, że nie spieprzy. Bo jak spieprzy jednak... to go chyba ukatrupię szybciej niż Baek ;] ~ WENYYY! PISZ SZYBKO KOLEJNĄ CZĘŚĆ *O* - Padi c:

    OdpowiedzUsuń
  2. EJ TYY NA GÓRZE. NIE POKAZUJ MI SIĘ NA OCZY x.x
    Drake to palant nooooo! x.x Biedny Baek :c Chociaż najlepsze były słowa na końcu *o* Jakie to słoodziachne, ale weź ogarnij tego kretyna, bo ja nie chcę mieć w głowie wizji ciągle pobitego B. =.= Ale i tak do siebie pasują! ^^
    Ej, a kiedy następny? :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powinien być w następny weekend ^^ :*
      ogarnę go, ogarnę^^ wszystko już mam zaplanowane ^^ tylko siadać i pisać ;3

      Usuń
    2. To ja czekam niecierpliwie! :3
      Cieszę się, bo chociaż Chan jest fajny (seksowny, tak to miałam na myśli) to jako brutal mnie mocno wkurza ;c
      Oooo, WENYWENYWENYWENY :3

      Usuń
    3. Kazałaś pisać tutaj w sprawie szablonu. Wzięłam sie za niego, ale mam problem, bo niestety nie wiem jakie stocki. Znaczy się, mam pomysł - coś z delikatności B., coś z agresji Chana, ale to tyle. Możesz pomóc? ^^

      Usuń
  3. Awwwwwwwwwwww.... *3*
    Informuję wszem i wobec, że to kocham. Nic nie szkodzi, że czytam kolejny raz. ;-; Ciągle jest tak samo interesujące i dłuuuugo mi się nie znudzi. ;-;
    Mój Ty wzorze : Pisz dalej! ♥ + I trzaśnij ode mnie drzwiami Chanyeola na wszelki wypadek - jakby faktycznie zamarzyło mu się coś spieprzyć. -,-'

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju to było zdecydowanie urocze. Pomimo sytuacji Baeki się trzyma, podziwiam go za taką postawę i ciebie za stworzenie tak silnego bohatera. Scena w deszczu podobała mi się najbardziej, była taka hmm... Wzruszająca i dająca do myślenia. Hwaiting i dużo weny życzę!
    N~

    OdpowiedzUsuń
  5. Uderzył go, ugh, zły Chanyeol i biedny Baekhyun, tak. :c No i śmiałam się z Baekhyuna w pewnym momencie, ale to teraz inna historia jest, bo miałam zamiar rozczulać się nad tym, jaki to Channie jest zły. -_- Ty wiesz, że ja lubię, jak Ty opisujesz i w ogóle no. <3 Bo twoje opowiadania są zajebiste same w sobie i w ogóle, i WTH to ósmy cud świata. *_* Dodaj szybko następny. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. bosz przeczytałam za jednym zamachem wszystkie rozdziały i powiem że to ejst super Q_Q ♥ kurde tu brutalny channie tu zgnębiony bekon kurde ja po prostu lubię takie klimaty QQ ♥ kurde ja im szczerze kibicuję w związku ! że all się jakoś ułoży i wgl ♥ kurde chce WIECEJ ! :< pisz szybko! ♥ i licze na trochę seksiku hehe... XD

    OdpowiedzUsuń
  7. jak zwykle niesamowite *_* czyta sie normalnie na wdechu <3 biedny bacon ;;; znowu bity ;; ja na miejscu chanyeola juz dawno bym cos z Drakiem -.- grrr.. niesamowity rozdzial *^* czekam na nastepny

    btw. przepraszam ze przeczytalam dopiero teraz ;_;

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyjęłam Twoje zamówienie na szablonownicy, ale widzę, że zamówiłaś również u kogoś innego. Nie wiem, mam wykonać to zamówienie, czy nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mogłabyś je wykonać, ale zmieniając paring?
      chodzi mi szablon z użyciem takich elementów jak do tego nagłówka:
      http://3.bp.blogspot.com/-tybOOQu6WuU/UV74oCtCm9I/AAAAAAAABJc/r7NXDBUEHKQ/s1600/RACE%2BTOMORROW%2Bn%2Ba%2Bg%2B%25C5%2582%2B%25C3%25B3%2Bw%2Be%2Bk.jpg

      żeby był wyeksponowany osobno Sehun oraz osobno Luhan. Coś takiego jak to. Ogólnie ChanBaek, KaiSoo i osobno Luhan i Sehun. na jednym? ^^

      Usuń
    2. wątpię, żebym upchnęła tyle osób xD góra dwie mi się udaje.

      Usuń
    3. Ok, to mogłabyś upchnąć Chanyeola z "MAMA" i Suho z "WOLF" + jakiś motyw ze starym mędrcem...las... wilki...i mógłby być ten Luhan z tą kulą? albo chociaż sama ta kula, w której widać EXO ^^ ;D

      Usuń
  9. kocham to <3
    sorry, że dopiero teraz piszę ale jakoś nie mogłam wcześniej bo mi na telefonie coś się tam zaczęło działać z netem ;-;
    czekam na kolejną część <3
    + widzę, że umieściłaś link do mojego bloga na swoim blogu. dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spoko. <3 nic nie szkodzi. ;3 liczy się, że jest < 33 ;)
      + jasne! ;) byłam trochę zablokowana... w sumie nadal jestem, ale no.. staram się i czytać i chcę wreszcie coś napisać, ale jeszcze nie mogę się zebrać ;/

      Usuń
  10. Podoba mi się ten pomysł z oglądaniem filmu! Ach, nie wiem jakich słów używać, ale bohaterowie mnie irytują czasem...
    Ale dobrze, że wreszcie Baek powiedział, że to "ostatni raz"; "ostatnia szansa", ale ja to na jego miejscu zostawiłabym takiego chłopaka i nie bawiła się w zmienianie go, bo bym postawiła taki warunek: "zmieniasz się, znajdujesz pracę, rzucasz nałóg, to wtedy do ciebie wrócę na zawsze, a teraz to możemy spotkać się tylko na kawie w miejscu publicznym" xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu ;____; czytam te rozdziały chyba 3 lub 4 razy XD Gdybym mogła to dałabym ci jakąś nagrodę za to co napisałaś <3 Kocham kocham kocham <3333

    OdpowiedzUsuń